Klepsydry z piaskiem z Grzybowa
W czasach Władysława II Jagiełły w XIV wieku w okolicach Kołobrzegu, kiedy ten rejon nie należał jeszcze do Polski, mieszkał sobie bardzo zamożny kupiec, który miewał oryginalne pomysły i był znawcą wielu dziedzin - tak przynajmniej mu się wydawało. Jednego mu jednak odmówić nie można było. Był perfekcjonistą. Jego wszelakiej maści towary takie jak szlachetne metale typu srebro, złoto, jedwabne szaty i niezliczone egzotyczne przyprawy były gratką dla zamożniejszej części lokalnych mieszkańców i różnej maści przybyszy żeglugi morskiej.
Z wieloma z nich wielokrotnie robił interesy, regularnie skupując od nich duże ilości surowców niedostępnych w naszym kraju. Prestiż miał więc w ludzkich oczach niebywały i znany był w okolicy niezmiernie. Razu pewnego z dalekiego południowego kraju, przybył do portu statek mu znajomy. Był to jeden z jego regularnych partnerów w handlowym biznesie. Tak więc jak to zwykle bywało, właściciel statku, zacumowawszy go, zaprosił naszego bohatera na pokład, by w spokoju przy złotym kielichu czerwonego wina, zademonstrować jak zwykle swe przeróżne towary na zbyciu. Nasz kupiec rozglądnął się dokładnie, aż ujrzał przedmiot, którego nie miał nigdy przedtem w swym asortymencie i choć nie był to niezwykle cenny wichajster zaciekawił handlarza.
Była to klepsydra... lecz nie taka zwykła. Ta posiadała niezwykle piękny, złoty i mieniący się piasek jak z jakiejś niebiańskiej plaży. Zapytał więc rozentuzjazmowany przybysza, skąd ma tak niezwykłą klepsydrę. Ten odrzekł nieco zakłopotany - Oooo... z dalekiego egzotycznego kraju, z którego płynę już dziewiąty tydzień. - Niezwykłe... - odrzekł zachwycony handlarz. -To musi być wspaniałe miejsce, skoro zwykły piasek mieni się w słońcu jak złoto. Ile masz przyjacielu tych klepsydr na zbyciu? - zapytał. - Niestety tylko tę jedną, ale obiecuje ci że za pół roku znów tu powrócę i przywiozę ci ich ile chcesz. Dobijemy interesu. - Dobrze zatem... zamawiam TYSIĄC... rzekł handlarz widząc w nich interes.
I tak minęło 6 miesięcy, gdy wspólnicy znów się spotykali. Wspólnik naszego handlarza słowa dotrzymał. 1000 pięknych małych klepsydr mieniło mu się w zachwyconych oczach.
- Cóż za przepiękny piasek, jeszcze piękniejszy niż ten, który pokazałeś mi za pierwszym razem. Cudownie się mieni. Jakież to fantastyczne musi być miejsce i egzotyczne zarazem - znów zachwycał się handlarz. I w tym momencie kupiec mieniąc się czerwienią swoich policzków wyznał mu prawdę. - Muszę ci coś powiedzieć drogi przyjacielu, ponieważ Cię cenię i szanuję. Ten cudny piasek, którym się tak zachwycasz leży 7 kilometrów stąd, na plaży w miejscowości Gribowe. (tak się wtedy Grzybowo nazywało) -...Niebywałe - wykrztusił handlarz - to na prawdę niebywałe...
Przyjaźń obu panów, trwała do końca ich dni i wielokrotnie jeszcze robili wspólnie interesy bogacąc się na klepsydrach z piaskiem z Grzybowa. Jeśli zaś chodzi o piasek grzybowskiej plaży i jego złotą czystość, przyciągała na przestrzeni wielu wieków ludzi, którzy produkowali klepsydry a w późniejszych czasach niezliczone rzesze turystów, którzy uwielbiali go za przyjemność jaką dawał podczas letniego wypoczynku i to zostało po dziś dzień, kiedy najpiękniejsza plaża z najpiękniejszym piaskiem należy już od dawna do Polski...